16 marca - dzień trzeci Po modlitwie obejrzeliśmy film "Czy naprawdę wierzysz?". Następnie w zespołach klasowych dokonaliśmy krótkiej debaty na jego temat. Ostatnim punktem rekolekcji była Msza św. z nauką. Ojciec Cyprian omówił przypowieść 15 marca - dzień drugi Dziś uczestniczyliśmy w wydarzeniu Jubileuszu Młodych z okazji Roku Miłosierdzia - Młodzi&Miłosierdzie, które miało miejsce na Tauron Arenie. Na środku areny została ustawiona brama miłosierdzia. Była ona w kształcie serca 14 marca - dzień pierwszy Po porannej modlitwie, która była o niecodziennej godzinie 9.00 udaliśmy się do sal lekcyjnych, gdzie odbyło się spotkanie biblijne. Klasy pierwsze rozważały przypowieść o Miłosiernym Ojcu, znaną bardziej pod tytułem syna marnotrawnego. Natomiast klasy drugie pracowały na tekstem przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Poszczególne grupy miła za zadanie opisać przedstawiane wydarzenie z perspektywy jednego z bohaterów przypowieści lub też przygotować scenkę. Wyniki zostały zaprezentowane na forum szkoły. Oto przykładowe opisy wydarzeń. Syn marnotrawny. Moją historię chciałbym zacząć od opowiedzenia, dlaczego odszedłem. Postąpiłem tak, ponieważ chciałem przeżyć coś nowego. Na początku świetnie się bawiłem, wydawałem pieniądze na lewo i prawo. Byłem szczęśliwy niczego sobie nie żałując. Jednak po pewnym czasie pieniądze się skończyły i nastał głód. Nie wiedziałem co zrobić. Obawiałem się wrócić do domu, gdyż bałem się reakcji ojca. Na szczęście ojciec wydawał się uradowany moim powrotem i wyprawił ucztę. Ojciec. Miałem dwóch synów, którzy byli blisko mnie. Młodszy upomniał się o połowę majątku. Nie mogłem mu odmówić. A on opuścił nasz dom rodzinny i wyruszył w swoją stronę. Odczuwałem wtedy wielki smutek. Bardzo mi go brakowało. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Bardzo za nim tęskniłem i co dzień czekałem na jego powrót. Natomiast starszy nigdy nie zgrzeszył przeciwko mnie. Wszystko, co moje należało do niego. Pewnego dnia, niespodziewanie ujrzałem w oddali pewnego człowieka. Dopiero po chwili rozpoznałem mojego syna. Był obdarty z szat i bardzo wychudzony. Nie mogłem uwierzyć, że mój syn wrócił. Ze szczęścia i radości rzuciłem mu się na szyję. Od razu kazałem moim sługom odziać go w najlepszą szatę, dać mu sandały i zabić utuczone cielę. Świętowaliśmy do rana, albowiem mój syn był umarły, a ożył, zaginął, a odnalazł się. Byłem zawiedziony postawą mojego starszego syna, który czuł zazdrość o młodszego. Nie rozumiałem, jak można nie cieszyć się z powrotu brata. Starszy brat. Pewnego dnia widziałem, jak mój młodszy brat poszedł do ojca. Potem dowiedziałem się, że poprosił o część majątku jemu przeznaczoną. Następnego dnia spakował się i wyjechał. Przez długi czas nie dochodziły od niego żadne wieści. Jedyne co wiedzieliśmy to, że w krainie, do której wyjechał nastał wielki głód. Martwiliśmy się o niego, ale nic nie mogliśmy zrobić. Po paru latach, gdy wracałem ze stadami mego ojca, usłyszałem huczną zabawę. Zagoniłem trzodę do zagród i poszedłem sprawdzić, co to za zabawa. Strażnik przed domem powiedział mi, że mój brat roztrwonił cały majątek, wrócił do ojca i prosił go o przebaczenie. Rozgniewałem się i nie chciałem wejść do środka. Mój ojciec wyszedł i zapytał, czemu nie chcę wejść. Odparłem mu, że od tylu lat jemu służę, a nigdy nie dał mi się zabawić. Na te słowa ojciec odparł, że mój brat był umarły, a ożył, zaginął, a odnalazł się. Nie bardzo zrozumiałem znaczenie tych słów, ale trochę mnie to uspokoiło, więc wszedłem, by powitać brata i bawić się wraz z nim. Kapłan z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Jestem kapłanem. Wracając z Jeruzalem do rodzinnego Jerycha, napotkałem jakiegoś poranionego, brudnego i obdartego z godności mężczyznę. Minąłem go, ponieważ brzydzę się takimi osobami. Najprawdopodobniej wdał się w bójkę. Czułem się zgorszony, a także byłem obojętny wobec tego człowieka. Poszkodowany. Podróżując, napadli mnie zbójcy. Krwawiłem, odczuwałem strach, że nikt mi nie pomoże. Przypomniałem sobie, że niedaleko jest świątynia. Liczyłem, że będzie tędy przechodził jakiś kapłan. Po kilku minutach zauważyłem go. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, przeszedł obojętnie, udając, że mnie nie widzi. Straciłem nadzieję. Chwilę później przechodził tędy lewita, ale też zignorował moje wołanie o pomoc. Nagle zjawił się Samarytanin. Czułem lęk, gdyż był to cudzoziemiec. Podszedł do mnie i zaoferował mi pomoc. Samarytanin. Idąc do pracy zobaczyłem odartego ze wszystkiego człowieka. Był zakrwawiony i nagi. Stwierdziłem, że nie mogę go tak zostawić i nie pomóc mu. Miałem przy sobie tylko butelkę wina i trochę oliwy. Zalałem rany winem i oliwą oraz zabandażowałem je. Zrobiło mi się go żal, jak nikt na tym ruchliwym szlaku mógł mu nie pomóc. Chodzą tędy ludzie. Nie rozumiem tego świata. Zabrałem go do gospody, a że miałem mało pieniędzy, zapłaciłem tylko dwa denary. Gospodarz obiecał, że się nim zajmie. Spieszyłem się, musiałem iść już do pracy. Po krótkiej przerwie uczestniczyliśmy w drodze krzyżowej. Rozważania poszczególnych stacji dotyczyły emocji, które mogły towarzyszyć Jezusowi podczas Jego wędrówki na Kalwarię. Były to np. czułość, miłość, współczucie, nadzieja, ale też i szyderstwo, nienawiść, obojętność. Następnie udaliśmy się do kościoła, aby uczestniczyć w nauce rekolekcyjnej. Ojciec Cyprian Moryca, który ją poprowadził, mówił nam o otwieraniu się na Bożą miłość. Zwrócił uwagę na dłonie miłosiernego ojca ze słynnego obrazu Rembrandta „Powrót syna marnotrawnego”, które autor namalował, jakby się pomylił – jedną męską, a drugą kobiecą. Ojciec Cyprian powiedział, że taka jest miłość Boga do nas – delikatna i stanowcza zarazem. Za pomocą lejka zobrazował nasze otwarcie na Bożą łaskę lub też odwracanie się od niej. |